czwartek, 27 listopada 2008

"Osoba z otoczenia Wałęsy uderzyła dziennikarza" - Niezależna.pl

Podczas rozprawy między Grzegorzem Braunem a Lechem Wałęsą, doszło do skandalicznego zdarzenia. Osoba z otoczenia Lecha Wałęsy, odepchnęła i uderzyła operatora telewizji.

Ochroniarz Lecha Wałęsy rzekomo jest funkcjonariuszem Biura Ochrony Rządu, jednak tej informacji nie udało się jak na razie potwierdzić.

Do incydentu doszło przy wyjściu z sali rozpraw. Towarzyszący Wałęsie mężczyzna odepchnął uderzając operatora TV.

Braun pozwał Lecha Wałęsę do sądu za naruszenie dóbr osobistych, jednak incydent mający miejsce przy wyjściu z sali rozpraw przyćmił trwający proces.


całość: Niezależna.pl

nagranie

poniedziałek, 24 listopada 2008

A wszystko z troski o "mir"...

Jeden z redaktorów Gazety Wyborczej oznajmił światu, że Lech Kaczyński sam jest sobie winien, że został ostrzelany. Najwidoczniej zdaniem Wyborczej czymś naturalnym dla Rosji jest ostrzeliwanie prezydentów sąsiednich państw i nie należy od Federacji Rosyjskiej oczekiwać zaprzestania tych praktyk. Natomiast w celu zachowania pokoju za wschodnią granicą, nie wolno drażnić Moskwy, tylko łagodnym głosem nakłaniać do nieagresji.

Autor tekstu nie dość, że strofuje niegrzecznego Prezydenta RP, który tym razem "przesadził", to jeszcze dzieli się z czytelnikami wizją globalnego konfliktu, który mogłaby wywołać śmierć Lecha Kaczyńskiego, gdyby został śmiertelnie raniony. Aż dziwne, że w tym miejscu nie poruszono kwestii tarczy antyrakietowej, która jakoś osobliwie irytuje Rosję, jak wiadomo, od zawsze miłującą pokój.

Co jeszcze doradzi GW z troski o mir ?

Rozwiązać polską armię, nie jątrzyć Katyniem, nie nużyć krytyką PRL-u, nie wypominać łagrów a już najlepiej zniknąć z mapy Europy?

Z utęsknieniem czekamy na kolejne pomysły.

sobota, 22 listopada 2008

Ksiądz Luter chciał dobrze, ale nie wyszło.

Wszystko się zmienia, ale retoryka "humanistów" z Gazety Wyborczej okazuje się odporna na ewolucję. Wczoraj swoją mądrość zechciał zaprezentować światu ks. Andrzej Luter, publikując w Gazecie Wyborczej własnego autorstwa lament nad lustracją.

Po mającym wpłynąć na emocje wstępie, ks. Luter jako ostatni prawdziwy humanista i chrześcijanin III RP rozwija skrzydła i z każdym akapitem coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Szkoda czasu na omawianie tych piramidalnych bredni o miłosierdziu chrześcijańskim dla biednych ludzi z teczką w tle, którego to kilka miesięcy temu nie starczyło GW, by ująć się za bezbronnym i co najważniejsze nienarodzonym dzieckiem "Agaty". Wystarczy wspomnieć, że autor porównuje ks. Zaleskiego do Savonaroli i próbuje być złośliwy wobec Gazety Polskiej oraz pozostałych gazet, które nie uznają Wybiórczej argumentacji.

Warto jednak poświęcić chwilę i przyjrzeć się niedźwiedziej przysłudze, jaką ks. Luter oddaje abp Życińskiemu. Otóż opisuje jak to "zawsze trzy tytuły" przez kilka miesięcy sugerowały rzekomą współpracę arcybiskupa i dopiero "Tygodnik Powszechny" publikując w pewnym momencie obszerny artykuł Życińskiego, na jakiś czas położył kres nagonce na zaszczuwanego hierarchę. Dodaje, że Życiński udzielił wywiadu Katarzynie Kolendzie - Zaleskiej w TVN24. Jednym słowem, zdaniem ks. Lutra, o wiarygodności kapłana świadczy to, że media z grupy ITI są mu przychylne.

Ks. Luter powinien wiedzieć, że zanim coś napisze, lepiej, aby sprawdził, czy jego usłużność nie okaże się dla abp Życińskiego strzałem w plecy. Gdyby ks. Luter wiedział, że sekretarzem programowym TVN był Milan Subotić, który wedle ustaleń komisji weryfikacyjnej WSI współpracował z wojskowymi służbami PRL, to może zrozumiałby, że przychylność TVN czyni abp Życińskiego jeszcze bardziej podejrzanym.

Tylko, że zamiast rzetelnie przygotować materiał do artykułu, ks. Luter lubi, podobnie jak abp Życiński, upajać się swoim podrasowanym emocjami gawędziarstwem.

Może niech już ks. Luter przestanie pomagać arcybiskupowi, zanim zupełnie go pogrąży.

wtorek, 18 listopada 2008

Rozważania metafizyczne (o "Filozofach")

Problemy z "Filozofami" dopiero się zaczęły. Odkurzono przestarzałe argumenty o nieludzkiej lustracji, nagonce na autorytety i żądnych krwi oszołomach z IPN-u lub nawet (o zgrozo!) z Kościoła.

Co robi "salon", aby ośmieszyć ludzi poszukujących prawdy? Kieruje się kilkoma sprawdzonymi chwytami:

1. Relatywizm moralny.

Relatywizm moralny wprowadzano przez cały PRL. Nie ma dobrych, nie ma złych ludzi - każdy jest trochę dobry, trochę zły, a najpewniej szary. Opinii publicznej próbuje się wmówić, że nikt z nas nie wie, jak zachowałby się na miejscu takiego werbowanego TW. W domyśle - sam też byś donosił i to na ciebie szukano by dziś "teczek", więc lepiej żyj i daj żyć innym, bo sam również nie jesteś kryształowy.

2. Donosił, ale nikomu nie zaszkodził.

Kolejny przykład manipulacji, bowiem każda informacja przekazana SB była użyteczna i szkodliwa dla charakteryzowanej osoby. Nawet najbardziej niewinna słabostka w rękach sprawnych manipulatorów mogła stać się groźnym narzędziem. Żeby zniszczyć i złamać człowieka wcale nie trzeba go katować, wystarczy dowiedzieć się, jakiej prawdy o sobie się wstydzi i upubliczniać te wiadomości, skazując go tym samym na utratę szacunku ze strony innych ludzi.

3. Deprecjonowanie poszukujących prawdy.

Historykom zarzuca się nierzetelność i stronniczość - tego rodzaju cyrk pod wodzą Lecha Wałęsy mogliśmy oglądać w czerwcu tego roku. Księżom, czy raczej księdzu, bo jedynie ks. Isakowicz - Zaleski ma czelność dochodzić prawdy na dużą skalę, zarzuca się zajadłość i niezgodną z Ewangelią postawę - wszak kapłan winien być jak baranek. Niestety domorośli teologowie zapomnieli o Jezusie wyrzucającym przekupniów ze Świątyni. Taka wizja kapłana "salonowi" i salonopodobnym nie odpowiada.

Ponad to wizerunkowi ostatecznie przyzwoitego TW, który choć donosił, to przecież nikogo nie zabił, przeciwstawia się obraz lustratora - terrorysty, który cały ład społeczny chce wysadzić w powietrze razem z rodzinami i przyjaciółmi TW.

I tak od dwudziestu lat. A czas ucieka i czy to się "Filozofom" podoba, czy nie, każdy kiedyś stanie przed niebieskim IPN-em i wtedy to już na pewno żadnej teczki nie przeoczą.

Czy nie lepiej zlustrować się teraz?

sobota, 15 listopada 2008

Zmierzch imperium Agory

Spółka Agora wydająca m.in. "Gazetę Wyborczą" przeżywa poważne problemy finansowe. To jeszcze nie trzęsienie ziemi, ale w trzech pierwszych kwartałach tego roku zysk netto spółki zmalał o 26,8 proc. do poziomu 54 mln zł. Przychody "Gazety Wyborczej", okrętu flagowego Agory, w trzecim kwartale wyniosły 142, 6 mln zł, czyli o 8,8 proc. mniej niż rok wcześniej. Wpływy reklamowe spadły w tym samym czasie o 6,4 proc. do 106, 5 mln zł. Ze sprzedaży dziennika w trzecim kwartale Agora uzyskała 36,1 mln zł, o 15,3 proc. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

całość: polskatimes.pl

Agora, jak Agora, ale co się stanie z osieroconymi wyznawcami Ojca Redaktora? Rzeczpospolitej raczej nie zaprenumerują, Gazety Polskiej też, Opcji Na Prawo również, chyba, że zmieni nazwę na Opcję Na Lewo. Całej Rodzinie Gazety Wyborczej nie pozostanie nic innego, jak dołączyć do innej Rodziny, tej zameldowanej w Toruniu przy ul. Żwirki i Wigury 80. Ostatecznie nie jest im znowu tak daleko do siebie. Wspólny pogląd na lustrację już mają, co do reszty można się dogadać.

Zatem nie żałujmy Agory. Co ma być, to będzie. Na sierotki Rodzina zastępcza już czeka.

Skrzywdzone dzieci komuny

Po śmierci Mieczysława Rakowskiego Gazeta Wyborcza pogrążyła się w zadumie. No i wydumała jak wykorzystać śmierć premiera Rakowskiego w procesie wybielania komunistów.

Przyzwoitość zabrania mówienia o wadach zmarłego. Wyborcza wychodzi z tego samego założenia. Jednak na tym nie poprzestaje. Manipulując uczuciami czytelnika, buduje wizerunek Rakowskiego jako postępowego polityka doby PRL, można by rzec, bohatera nowej lewicy, która brzydzi się Łubianką a wzdycha do oświeconego humanizmu.

Wspomnienie o premierze zbudowane jest wokół jego Dzienników, w których daje wyraz swojemu rozczarowaniu komunizmem. GW przytacza starannie wybrane fragmenty, pozwalające zajrzeć w duszę autora. Wyłania się z nich obraz zagubionego ideowca, którego młodzieńcze urzeczenie systemem z czasem przeradza się w gorzkie rozczarowanie. Widzimy tragiczną niemal postać, obarczoną słabościami i wadami ale jednak szczerą, w głębi duszy szlachetną i niewinną, która jest outsiderem we własnej partii.

Resztki zdrowego rozsądku każą autorowi artykułu wspomnieć o kilku potknięciach Rakowskiego, jednak nie przesadza z krytyką. Nie daj Boże, przyszłoby komuś na myśl, że budowniczy minionego systemu miał więcej wad niż zalet.

Ten wizerunek uwiarygodnić ma pochlebny cytat ze Stefana Kisielewskiego i galeria zdjęć pokazująca premiera m.in. pośród członków SLD, którzy oczywiście z PZPR nie mają nic wspólnego. Jawi się na nich jako ciepły, starszy człowiek. Wzruszające.

Jak się okazuje, największym aktem heroizmu w opinii GW była ze strony premiera odmowa opublikowania w roku 1968 w redagowanej przez niego Polityce antysyjonistycznego tekstu. W opinii postulatorów z Czerskiej jest to wystarczający powód, aby wynieść kogoś na ołtarze III RP.

Widzimy zatem bohatera równie, jeśli nie bardziej, tragicznego jak Jaruzelski czy Kiszczak. Wszak życie w partii nie było różowe. A i dylematy się zdarzały.

I ani słowa o tym, że w czasach, kiedy młody Rakowski przeżywał ideologiczne uniesienia, w więzieniach mordowano akowców i innych przyzwoitych ludzi, zwanych przez nową władzę "bandytami" i "elementem". Żadnej wzmianki o tym, że tacy młodzi ideowcy ochoczo budowali system, który poczynił potworne spustoszenia w duszy Narodu. Można nawet dojść do wniosku, że to nie górnicy z kopalni Wujek, czy pomordowani opozycjoniści byli ofiarami a sami towarzysze partyjni, których marzenia o komunizmie w końcu musiały się rozwiać.


Należy zapytać: jak długo jeszcze Gazeta Wyborcza będzie miała Polaków za durniów, którzy są bezkrytyczni wobec jej manipulacji? Ile jeszcze czasu minie, zanim Nadredaktor zlituje się nad swoimi współpracownikami i dziennikarzami i zabroni im publicznego ośmieszania się podobnymi tekstami? Czy, aby zachować twarz, GW podobnie jak Rakowski obarczy odpowiedzialnością środowisko, dzięki któremu istnieje i okrzyknie siebie ofiarą czytelników żądających takiej wizji przeszłości?

Zaiste, Herbert miał rację.

czwartek, 13 listopada 2008

Gazeta Wyborcza ma pecha





Gazeta Wyborcza ma pecha.

Co chwilę jakiś złośliwy redaktor spoza "salonu" mąci spokój Gazety. A to wypomni tendencyjne artykuły publikowane w okolicach 13 grudnia, a to zdemaskuje jakiegoś TW, który miał posadę w GW, bo redakcja okazała mu "chrześcijańskie miłosierdzie" choć wiedziała o jego przeszłości, to znów ktoś śmie powątpiewać w zasadność "grubej kreski". Jeszcze inny domaga się odróżniania patriotyzmu od nacjonalizmu a najbardziej wredni chcą nazywać rzeczy po imieniu.

Żeby chociaż na tym się skończyło... Ale cóż począć, bogowie sprzysięgli się przeciwko redakcji z Czerskiej - po sądach włóczeni są "ludzie honoru", okazuje się, że pan prof. Bartoszewski to jednak zaledwie pan Bartoszewski, IPN ciągle istnieje a bezczelni redaktorzy niepokornych tygodników nadal nie chcą ucichnąć.

Ale i na tym nie koniec.

Bo oto ujawniono, że Człowiek Roku był Filozofem. Niby nic w tym złego, bo przecież GW nie ma nic przeciwko Filozofom, zwłaszcza jeśli taki "mędrzec" nikomu nie szkodził. Tylko, jak odwrócić od siebie uwagę zdziczałych lustratorów, którym może przyjść do głowy, że miast lustrować całe masy, wystarczy zlustrować krąg "autorytetów" i Ludzi Roku?

Swego czasu Nadredaktor oświecał tłumy wykładnią dziejów Polski i "prawdą" o Polakach. I tu nagle taki cios. Ulubieniec "salonu" doskonale wpasował się w grono obłudników.

Czy to nie okropne, że choć miłość GW i jej wybranków jest wzajemna, to jednak bez happy endu, bo zawsze z szafy wyleci jakaś teczka albo wyjdą na jaw romanse sprzed lat?

Gazeta Wyborcza naprawdę ma pecha.


kilka kwiatków:

Człowiek Roku 2007

"Profesor"

Obłuda Kościoła - ten Kościół skupiony wokół GW rzeczywiście jest wyjątkowo obłudny

Maleszka

środa, 12 listopada 2008

Zapis spotkania z ks. Isakowiczem - Zaleskim

Spotkanie z ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim, promujace jego nowa ksiazke pt."Przemilczane ludobojstwo na Kresach". Spotkanie odbylo sie 9 XI 2008, w Muzeum Miasta Gdyni. Zostalo zorganizowane przez Klub Gazety Polskiej z Gdyni.

http://www.viddler.com/explore/ciauprtv/videos/484/

dr Sławomir Cenckiewicz w Gdyni - ogłoszenie


W najbliższy piątek 14 listopada 2008r. o godz. 17:30 w Cechu Rzemiosła i

Przedsiębiorczości w Gdyni, ul. 10 Lutego 33, sala na Ip. odbędzie się
spotkanie z dr Sławomirem Cenckiewiczem, promujące jego nową książkę "Sprawa
Lecha Wałęsy". Spotkanie poprzedzi projekcja filmu Grzegorza Brauna i
Roberta Kaczmarka "TW Bolek" (wersja pełna, bez cięć których dokonała TVP).
Podczas spotkania mozliwy będzie zakup książek: "Sprawa Lecha Wałęsy" oraz
"SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii".

poniedziałek, 10 listopada 2008

Polityka deprawacji.

Każdy, kto choć raz zetknął się z tygodnikiem NIE Jerzego Urbana, mógł zaobserwować, że to pismo jest nastawione na walkę ze wszystkimi wartościami, które możemy uznać za konstytutywne dla Narodu Polskiego. Od wieków dla Narodu tego największymi wartościami były wiara i rodzina, na których straży stała nauka Kościoła. Nie da się tych wartości skutecznie zniszczyć, jeśli pozostawi się Kościołowi wolność głoszenia Ewangelii i katolickiej nauki społecznej.

Jedynym skutecznym sposobem unicestwienia znienawidzonego Narodu jest zatem ostateczne rozwiązanie problemu głębokiego wpływy Kościoła na świadomość Polaków.

W jaki sposób Urban próbuje niszczyć Kościół? Deprecjonując kler poprzez ukazywanie go, jako grupy cwanych chciwców, którzy żerują na finansach ciemnego, otumanionego religią ludu, któremu brak refleksji i świadomości bycia wykorzystywanym. W piśmie Urbana kreowany jest wizerunek ogłupionego katolika, któremu przeciwstawiany jest uświadomiony politycznie i ideologicznie zblazowany cynik, który nie daje się nabrać na przestarzałe hasła o Bogu, wierze i moralności. Do takiego właśnie wzorca równają czytelnicy NIE. Nie chcą uchodzić za głupców odurzających się „opium dla ludu”, wolą się odurzać wizjami naczelnego NIE.

Aby unieszkodliwić Kościół, należy również zniszczyć pewien sposób patrzenia na świat. Dlatego Urban dobrze wie, że aby być skutecznym, musi gorszyć i niszczyć niewinność. Stąd w NIE tak wiele podtekstów seksualnych. Poza tym Urban stara się celnie uderzać w wyobrażenia na temat Boga. Jeśli w wyobraźni Polaka Matka Boża ma twarz Madonny Jasnogórskiej, trzeba wyszydzić ten właśnie wizerunek, jeżeli katolicy protestują przeciwko naigrawaniu się z Ukrzyżowanego Chrystusa, tym bardziej trzeba Jezusa ośmieszyć. Program Urbana zdaje się brzmieć - ośmieszać Boga i Matkę Bożą tak długo, aż w katolikach zrodzi się wstyd przed przyznawaniem się do tak śmiesznego Boga. Ośmieszać księży tak długo, aż samo słowo kler stanie się niemal wyzwiskiem. Urban próbuje zniszczyć wizerunek pobożnego kapłana, przypisując mu wszystkie niegodziwości, z jakich w swoim czasie słynęli członkowie PZPR.

Jak każdy demoralizator, naczelny NIE dobrze zna materię, w której porusza się z taką precyzją.

Jak wiadomo, najlepszą szkołą jest autopsja.

Gdyby walka z Kościołem była jedynie walką z ideowym wrogiem, działania Urbana można by uznać za niewybredną odmianę złośliwości albo zwykły kompleks. Jednak w jego przypadku atak na Kościół jest motywowany wrogością do samego Boga.

Skąd takie przeświadczenie? Choćby stąd, że Urban promuje działania mające poczynić spustoszenie w duszach. Za przykład może posłużyć idea stworzenia festiwalu muzyki antyklerykalnej, na którym występowałyby zespoły jawnie antyklerykalne. Każdy, kto wyznaje wiarę w Boga, wie, że nie można oddzielić Kościoła od Chrystusa. Zatem propagowanie antyklerykalizmu w podtekście ma propagowanie nastrojów wrogich wobec Boga. Na wspomnianych festiwalach szczególne wzięcie miałyby mieć zespoły grające death metal. Nie trzeba być znawcą, aby wiedzieć, że metal zrodził się na fali fascynacji satanizmem.(ten temat w interesujący sposób omawia artykuł na Niezależnej.pl)

Zatem NIE jest realizacją linii programowej, którą Urban stworzył kilka dekad wcześniej, jako naczelny propagandysta PRL-u.

Przez pewien czas NIE miało wsparcie w postaci miesięcznika redagowanego przez żonę Urbana. Pismo nosiło tytuł „Zły”. Wydawane było od początku roku 1998 do marca roku 2000.

Już sama okładka wiele mówiła o tym periodyku. Przedstawiane były niezwykle drastyczne zdjęcia, które stanowiły zapowiedź artykułów zawierających wyjątkowo wnikliwe opisy makabrycznych morderstw i samobójstw. Dopełnieniem treści były wstrząsające zdjęcia. Zamieszczane informacje pochodziły m.in. z policyjnych kartotek.

Należy zapytać, jaki był cel wydawania pisma, które z całego bogactwa rzeczywistości skupiało uwagę czytelnika tylko na tym, co miało perfidnie zaatakować jego wyobraźnię. Czy specyficzny dobór treści nie przypomina znamiennego dla estetyki death kultu zła i brzydoty?

„Zły” ukazywał się przez krótki czas, jednak zdążył dotrzeć do pewnej grupy odbiorców, także nieletnich. NIE nadal ma krąg fanatycznych wyznawców, którzy nie polemizują z katolicyzmem a raczej wyrzucają z siebie nienawistne treści zgodne z nauczaniem redaktora. Można by rzecz, że są uczonymi w NIE.

Należy również spytać dlaczego we współczesnym świecie tzw. elitom nie zależy na ochronie promowanych przez chrześcijaństwo wartości, które ze swej natury służą wszystkim ludziom i czy obrona Kościoła jest tylko obroną interesów instytucji, czy raczej ochroną pewnego systemu etycznego, gwarantującego bezpieczeństwo każdemu człowiekowi.

11 listopada

piątek, 7 listopada 2008

Najnowszy nr Niezależnej Gazety Polskiej

...a w nim:

- tekst Włodzimierza Suleja - "Niepodległa", przybliżający realia, w których rodziła się II Rzeczpospolita

- wnikliwa analiza manipulacji społecznościami demokratycznymi, jakiej dopuszczają się środowiska gejowskie lobbujące na rzecz obniżenia granicy wieku, powyżej której stosunek seksualny z dzieckiem nie będzie karany. Zdaniem autorki - Joanny Najfeld, jest to prosta ścieżka prowadząca do legalizacji pedofilii.

Więcej szczegółów na stronach NGP w tekście zatytułowanym " Ostatnie tabu rewolucji"

- artykuł Pawła Paliwody "Przemilczana zależność" odsłaniający kolejne aspekty problemu poruszonego przez Joannę Najfeld.

oto krótki fragment: " Mężczyzna molestujący chłopców jest pedofilem, ale i równocześnie homoseksualistą. To stwierdzenie można odwrócić; wielu homoseksualistów - w liczbach względnych może być to grupa uchwytnie liczebniejsza - to pedofile. [...]

Znakomita większość głosów za legalizacją pedofilii (lub w innym brzmieniu: radykalnego obniżenia granicy wieku dzieci, z którymi już wolno uprawiać seks), które szerzą się na Zachodzie, pochodzi ze środowisk homoseksualnych"

- artykuł Stanisława Żaryna "Amatorzy młodych chłopców" o skutkach wykreślenia w roku 1973 homoseksualizmu z listy zaburzeń psychicznych oraz o tragedii osób, które w dzieciństwie padły ofiarą pedofilów

- wywiad Leszka Misiaka z dr hab. Wiesławem Czernikiewiczem na temat źródeł i sposobów leczenia pedofilii

- dodatek IPN odnoszący się do propagandy PRL

- wreszcie uwagi Andrzeja Gwiazdy na temat Trockizmu

oraz wiele innych godnych polecenia tekstów

ZAPRASZAMY DO LEKTURY !

środa, 5 listopada 2008

Narodowe Święto Niepodległości



Toruński klub "Gazety Polskiej" zaprasza wszystkich mieszkańców Torunia i okolic do wzięcia udziału w obchodach 90. rocznicy odzyskania niepodległości.

Udział w uroczystościach przygotowanych przez władze miasta rozpoczniemy o 15.00 Mszą Św. w Kościele Garnizonowym (przy pl. św. Katarzyny).

Następnie udamy się pod pomnik Marszałka Józefa Piłsudskiego, gdzie odbywać się będzie dalsza część obchodów.


Przynieście flagi i przyłączcie się do klubowiczów.


Zapraszamy!

wtorek, 4 listopada 2008

Spotkanie z ks. Isakowiczem-Zaleskim


12 listopada o godz. 15.30 w auli Biblioteki Głównej w Toruniu przy ul. Gagarina 13, odbędzie się spotkanie z ks. Tadeuszem Isakowiczem - Zaleskim.

Tematem spotkania będzie ludobójstwo dokonane na Polakach przez OUN- UPA w świetle najnowszej publikacji ks.Isakowicza poświęconej temu tematowi, zatytułowanej „Przemilczane ludobójstwo na Kresach


wstęp wolny

Zapraszamy!

więcej na temat książki: Przemilczane ludobójstwo na Kresach

"Pod prąd" - Joanna i Andrzej Gwiazda

"Śmierć studenta"

poniedziałek, 3 listopada 2008

Przesłanie Pana Cogito



Idź dokąd poszli tamci do ciemnego kresu
po złote runo nicości twoją ostatnią nagrodę
idź wyprostowany wśród tych co na kolanach
wśród odwróconych plecami i obalonych w proch
ocalałeś nie po to aby żyć
masz mało czasu trzeba dać świadectwo
bądź odważny gdy rozum zawodzi bądź odważny
w ostatecznym rachunku jedynie to się liczy
a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie
strzeż się jednak dumy niepotrzebnej
oglądaj w lustrze swą błazeńską twarz
powtarzaj: zostałem powołany - czyż nie było lepszych
strzeż się oschłości serca kochaj źródło zaranne
ptaka o nieznanym imieniu dąb zimowy
światło na murze splendor nieba
one nie potrzebują twego ciepłego oddechu
są po to aby mówić: nikt cię nie pocieszy
czuwaj - kiedy światło na górach daje znak - wstań i idź
dopóki krew obraca w piersi twoją ciemną gwiazdę
powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy
bo tak zdobędziesz dobro którego nie zdobędziesz
powtarzaj wielkie słowa powtarzaj je z uporem
jak ci co szli przez pustynię i ginęli w piasku
a nagrodzą cię za to tym co mają pod ręką
chłostą śmiechu zabójstwem na śmietniku
idź bo tylko tak będziesz przyjęty do grona zimnych czaszek
do grona twoich przodków: Gilgamesza Hektora Rolanda
obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów
Bądź wierny Idź

Zbigniew Herbert

Teatr Telewizji - Scena Faktu - "Golgota wrocławska" (dziś, TVP1 godz. 20.20)

Polecamy kolejny spektakl Teatru Telewizji.
Tym razem bohaterami są trzej mężczyźni, których Urząd Bezpieczeństwa oskarżył o sabotaż. Uwaga twórców spektaklu skupiła się na postaci Henryka Szwejcera, który został skazany na karę śmierci.

"Tragedia Henryka Szwejcera, przedwojennego przemysłowca i powstańca śląskiego, dyrektora Zjednoczenia Przemysłu Węglowego w Wałbrzychu, zaczęła się od przesłuchania jednego z jego współpracowników. Ten, oskarżony o pozornie błahy występek, nieopatrznie wyjawia parę nazwisk – w tym Szwejcera. Oficerowie Urzędu Bezpieczeństwa szybko chwytają trop. Henryk Szwejcer zostaje wraz z dwoma innymi pracownikami Zjednoczenia oskarżony o sabotaż. „Celem tego faszystowsko-hitlerowskiego spisku jest doprowadzenie do niewykonania Planu Trzyletniego ”– grzmią prokuratorzy podczas sfingowanego procesu. Oskarżeni początkowo nie przyznają się do winy. Lecz ubecy groźbami, obietnicami i torturami stopniowo łamią ich opór. Kiedy pół żywy i pozbawiony nadziei Szwejcer podpisuje spreparowane przez swoich oprawców zeznanie, nie ma już dla niego ratunku. Karą za zdradę Polski Ludowej może być tylko śmierć..."

źródło: Teatr Telewizji - Scena Faktu - Golgota wrocławska

kilka informacji odnoszących się do tematu spektaklu można również znaleźć na poniższej stronie:

Ostatni list przed egzekucją.


niedziela, 2 listopada 2008

"Solidarni z prześladowanymi w Indiach"

Z prywatnej wiadomości (temat z pewnością wart nagłośnienia):

Szanowni Państwo,

Społeczny Komitet "Solidarni z prześladowanymi w Indiach", Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. Ks. Piotra Skargi oraz Krucjata Młodzi w Życiu Publicznym zapraszają
na pikietę: *"Dość mordowania chrześcijan w Indiach". *

*Pikieta odbędzie się w piątek 7 listopada 2008 o godz. 12.00***
*pod Ambasadą Indii przy ul. Rejtana 15 Warszawie.***

W czasie pikiety zostanie odczytany i przekazany Panu Ambasadorowi apel do władz Indii, aby położyły kres prześladowaniom wyznawcom Chrystusa.

Celem naszej pikiety jest zwrócenie uwagi opinii publicznej na holokaust chrześcijan, który dokonuje się przy bierności całego cywilizowanego świata.

Kontakt:

(po polsku) Jacek Sapa + 48 609 313 316

jaceksapa@tlen.pl

(po angielsku) Arkadiusz Stelmach + 48 607 616 686

stelmach@gimnazjum.com.pl

źródło:
http://nasza-klasa.pl/profile/10489352/gallery/54

Dzień zaduszny - wspomnienie zmarłych i pomordowanych.




Drugiego listopada wspominamy wiernych zmarłych. Należy pamiętać nie tylko o najbliższych, lecz także o tych, którzy zginęli za Ojczyznę, biorąc udział w powstaniach i walcząc na frontach.
Trzeba także wspomnieć zwykłych ludzi, których zamordowano tylko dlatego, że byli Polakami. Trudno w tym momencie nie przywołać pamięci Polaków pomordowanych na Kresach.
Dlatego uwadze naszych Czytelników polecamy zapis poświęconej temu tematowi Sesji popularnonaukowej "Po Katyniu był Wołyń", która 3 października odbyła się w Jarosławiu.

Oto fragment z cz. 4:
"Kolejnym fałszem (9) to w przypadku sprawy ludobójstwa stwierdzenie, że jest wiele prawd prawda polska i prawda ukraińska. Nie wspominając o generalizowaniu prawdy banderowskiej na ukraińską, profesor stwierdził, że gdyby zawsze było wiele prawd niepotrzebna byłaby w ogóle nauka. Nie ma dwóch prawd, jest tylko jedna. Prawda w ujęciu Arystotelesa jest jedna, albo jest coś zgodne z rzeczywistością albo nie. Dwa zdania sprzeczne nigdy nie mogą być prawdziwe, ponieważ takich cudów nie ma. Czym zupełnie innym są zdania uzupełniające, które coś uzupełniają. Nie można być bohaterem i jednocześnie ludobójcą. Jak ocenić zachowanie Juszczenki, który mówi o pojednaniu, zrozumieniu, przebaczeniu i przyjaźni wobec Polaków, a wspiera uroczystości upamiętniania ludobójców Polaków jako bohaterów. Poruszona została także liczba polskich publikacji anglojęzycznych o UPA i dysproporcja w stosunku do publikacji banderowskich. Potrzebna byłaby większa inicjatywa wydawnicza, jak postulował profesor.

Wypowiedź Mirona Michaliszyna

Po zakończeniu sesji wstał greckokatolicki ksiądz Miron Michaliszyn i poprosił o zabranie głosu. Kto go do tej pory nie zobaczył teraz miał okazję, a ogromny złoty krzyż na jego piersi zwracał na siebie uwagę. Nastąpiła chwilowa konsternacja, a organizatorzy przez moment nie wiedzieli, co postanowić. Nie chodziło tyle o to, że obawiano się, iż powie jakieś bzdury, co zapoczątkuje dosyć ostrą polemikę czy też awanturę, chciano uniknąć spóźnienia, a referenci spieszyli się na pociąg. Nie była więc przewidziana dyskusja i zabieranie głosu przez publiczność. Ks. Miron najwyraźniej tego nie zrozumiał, wysunął bowiem za chwilę argument, ze jest demokracja. Trochę mnie to zdziwiło, ponieważ nie były to obrady parlamentu, a w ten sposób każdy włącznie ze mną mógł argumentować swoją prośbę o głos. Na początek ks. Miron zaatakował ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego względem osądzania nieodpowiedniego zachowania innych duchownych. Powiedział, że łatwo można przekręcić fakt pracy dla idei jednego człowieka, posiłkując się przykładem Iwana Franko, którego wiele lat uważano za komunistę. Zaczął też bardzo szybko cytować ukraińską pieśń w oryginale, „szanując”, jak to ujął „obecność młodego pokolenia”. Oczywiście młodzież nic nie zrozumiała. Być może część zrozumiałaby, gdyby zechciał mówić wolniej, a całość - gdyby zechciał przetłumaczyć. Wspominał o nie znalezionych ciałach Ukraińców z Kijowa poległych w walce z bolszewikami, o których też się nie mówi. Nie wiem jednak, czy był to argument, by usprawiedliwić milczenie o zbrodniach UPA tylko dlatego, że o innych ofiarach też się nie mówi. Żalił się również, iż jego ojciec, choć nie miał nic wspólnego z UPA, także został wysiedlony w operacji „Wisła”, co miało być może sugerować innej cele tej operacji niż zakończenie terroru UPA oraz uratowanie miejscowej ludności. [...]"

cz.1 http://www.wolgal.pl/art63.html

cz.2 http://www.wolgal.pl/art64.html

cz.3 http://www.wolgal.pl/art65.html

cz.4 http://www.wolgal.pl/