sobota, 15 listopada 2008

Skrzywdzone dzieci komuny

Po śmierci Mieczysława Rakowskiego Gazeta Wyborcza pogrążyła się w zadumie. No i wydumała jak wykorzystać śmierć premiera Rakowskiego w procesie wybielania komunistów.

Przyzwoitość zabrania mówienia o wadach zmarłego. Wyborcza wychodzi z tego samego założenia. Jednak na tym nie poprzestaje. Manipulując uczuciami czytelnika, buduje wizerunek Rakowskiego jako postępowego polityka doby PRL, można by rzec, bohatera nowej lewicy, która brzydzi się Łubianką a wzdycha do oświeconego humanizmu.

Wspomnienie o premierze zbudowane jest wokół jego Dzienników, w których daje wyraz swojemu rozczarowaniu komunizmem. GW przytacza starannie wybrane fragmenty, pozwalające zajrzeć w duszę autora. Wyłania się z nich obraz zagubionego ideowca, którego młodzieńcze urzeczenie systemem z czasem przeradza się w gorzkie rozczarowanie. Widzimy tragiczną niemal postać, obarczoną słabościami i wadami ale jednak szczerą, w głębi duszy szlachetną i niewinną, która jest outsiderem we własnej partii.

Resztki zdrowego rozsądku każą autorowi artykułu wspomnieć o kilku potknięciach Rakowskiego, jednak nie przesadza z krytyką. Nie daj Boże, przyszłoby komuś na myśl, że budowniczy minionego systemu miał więcej wad niż zalet.

Ten wizerunek uwiarygodnić ma pochlebny cytat ze Stefana Kisielewskiego i galeria zdjęć pokazująca premiera m.in. pośród członków SLD, którzy oczywiście z PZPR nie mają nic wspólnego. Jawi się na nich jako ciepły, starszy człowiek. Wzruszające.

Jak się okazuje, największym aktem heroizmu w opinii GW była ze strony premiera odmowa opublikowania w roku 1968 w redagowanej przez niego Polityce antysyjonistycznego tekstu. W opinii postulatorów z Czerskiej jest to wystarczający powód, aby wynieść kogoś na ołtarze III RP.

Widzimy zatem bohatera równie, jeśli nie bardziej, tragicznego jak Jaruzelski czy Kiszczak. Wszak życie w partii nie było różowe. A i dylematy się zdarzały.

I ani słowa o tym, że w czasach, kiedy młody Rakowski przeżywał ideologiczne uniesienia, w więzieniach mordowano akowców i innych przyzwoitych ludzi, zwanych przez nową władzę "bandytami" i "elementem". Żadnej wzmianki o tym, że tacy młodzi ideowcy ochoczo budowali system, który poczynił potworne spustoszenia w duszy Narodu. Można nawet dojść do wniosku, że to nie górnicy z kopalni Wujek, czy pomordowani opozycjoniści byli ofiarami a sami towarzysze partyjni, których marzenia o komunizmie w końcu musiały się rozwiać.


Należy zapytać: jak długo jeszcze Gazeta Wyborcza będzie miała Polaków za durniów, którzy są bezkrytyczni wobec jej manipulacji? Ile jeszcze czasu minie, zanim Nadredaktor zlituje się nad swoimi współpracownikami i dziennikarzami i zabroni im publicznego ośmieszania się podobnymi tekstami? Czy, aby zachować twarz, GW podobnie jak Rakowski obarczy odpowiedzialnością środowisko, dzięki któremu istnieje i okrzyknie siebie ofiarą czytelników żądających takiej wizji przeszłości?

Zaiste, Herbert miał rację.

Brak komentarzy: