sobota, 22 listopada 2008

Ksiądz Luter chciał dobrze, ale nie wyszło.

Wszystko się zmienia, ale retoryka "humanistów" z Gazety Wyborczej okazuje się odporna na ewolucję. Wczoraj swoją mądrość zechciał zaprezentować światu ks. Andrzej Luter, publikując w Gazecie Wyborczej własnego autorstwa lament nad lustracją.

Po mającym wpłynąć na emocje wstępie, ks. Luter jako ostatni prawdziwy humanista i chrześcijanin III RP rozwija skrzydła i z każdym akapitem coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością. Szkoda czasu na omawianie tych piramidalnych bredni o miłosierdziu chrześcijańskim dla biednych ludzi z teczką w tle, którego to kilka miesięcy temu nie starczyło GW, by ująć się za bezbronnym i co najważniejsze nienarodzonym dzieckiem "Agaty". Wystarczy wspomnieć, że autor porównuje ks. Zaleskiego do Savonaroli i próbuje być złośliwy wobec Gazety Polskiej oraz pozostałych gazet, które nie uznają Wybiórczej argumentacji.

Warto jednak poświęcić chwilę i przyjrzeć się niedźwiedziej przysłudze, jaką ks. Luter oddaje abp Życińskiemu. Otóż opisuje jak to "zawsze trzy tytuły" przez kilka miesięcy sugerowały rzekomą współpracę arcybiskupa i dopiero "Tygodnik Powszechny" publikując w pewnym momencie obszerny artykuł Życińskiego, na jakiś czas położył kres nagonce na zaszczuwanego hierarchę. Dodaje, że Życiński udzielił wywiadu Katarzynie Kolendzie - Zaleskiej w TVN24. Jednym słowem, zdaniem ks. Lutra, o wiarygodności kapłana świadczy to, że media z grupy ITI są mu przychylne.

Ks. Luter powinien wiedzieć, że zanim coś napisze, lepiej, aby sprawdził, czy jego usłużność nie okaże się dla abp Życińskiego strzałem w plecy. Gdyby ks. Luter wiedział, że sekretarzem programowym TVN był Milan Subotić, który wedle ustaleń komisji weryfikacyjnej WSI współpracował z wojskowymi służbami PRL, to może zrozumiałby, że przychylność TVN czyni abp Życińskiego jeszcze bardziej podejrzanym.

Tylko, że zamiast rzetelnie przygotować materiał do artykułu, ks. Luter lubi, podobnie jak abp Życiński, upajać się swoim podrasowanym emocjami gawędziarstwem.

Może niech już ks. Luter przestanie pomagać arcybiskupowi, zanim zupełnie go pogrąży.