poniedziałek, 10 listopada 2008

Polityka deprawacji.

Każdy, kto choć raz zetknął się z tygodnikiem NIE Jerzego Urbana, mógł zaobserwować, że to pismo jest nastawione na walkę ze wszystkimi wartościami, które możemy uznać za konstytutywne dla Narodu Polskiego. Od wieków dla Narodu tego największymi wartościami były wiara i rodzina, na których straży stała nauka Kościoła. Nie da się tych wartości skutecznie zniszczyć, jeśli pozostawi się Kościołowi wolność głoszenia Ewangelii i katolickiej nauki społecznej.

Jedynym skutecznym sposobem unicestwienia znienawidzonego Narodu jest zatem ostateczne rozwiązanie problemu głębokiego wpływy Kościoła na świadomość Polaków.

W jaki sposób Urban próbuje niszczyć Kościół? Deprecjonując kler poprzez ukazywanie go, jako grupy cwanych chciwców, którzy żerują na finansach ciemnego, otumanionego religią ludu, któremu brak refleksji i świadomości bycia wykorzystywanym. W piśmie Urbana kreowany jest wizerunek ogłupionego katolika, któremu przeciwstawiany jest uświadomiony politycznie i ideologicznie zblazowany cynik, który nie daje się nabrać na przestarzałe hasła o Bogu, wierze i moralności. Do takiego właśnie wzorca równają czytelnicy NIE. Nie chcą uchodzić za głupców odurzających się „opium dla ludu”, wolą się odurzać wizjami naczelnego NIE.

Aby unieszkodliwić Kościół, należy również zniszczyć pewien sposób patrzenia na świat. Dlatego Urban dobrze wie, że aby być skutecznym, musi gorszyć i niszczyć niewinność. Stąd w NIE tak wiele podtekstów seksualnych. Poza tym Urban stara się celnie uderzać w wyobrażenia na temat Boga. Jeśli w wyobraźni Polaka Matka Boża ma twarz Madonny Jasnogórskiej, trzeba wyszydzić ten właśnie wizerunek, jeżeli katolicy protestują przeciwko naigrawaniu się z Ukrzyżowanego Chrystusa, tym bardziej trzeba Jezusa ośmieszyć. Program Urbana zdaje się brzmieć - ośmieszać Boga i Matkę Bożą tak długo, aż w katolikach zrodzi się wstyd przed przyznawaniem się do tak śmiesznego Boga. Ośmieszać księży tak długo, aż samo słowo kler stanie się niemal wyzwiskiem. Urban próbuje zniszczyć wizerunek pobożnego kapłana, przypisując mu wszystkie niegodziwości, z jakich w swoim czasie słynęli członkowie PZPR.

Jak każdy demoralizator, naczelny NIE dobrze zna materię, w której porusza się z taką precyzją.

Jak wiadomo, najlepszą szkołą jest autopsja.

Gdyby walka z Kościołem była jedynie walką z ideowym wrogiem, działania Urbana można by uznać za niewybredną odmianę złośliwości albo zwykły kompleks. Jednak w jego przypadku atak na Kościół jest motywowany wrogością do samego Boga.

Skąd takie przeświadczenie? Choćby stąd, że Urban promuje działania mające poczynić spustoszenie w duszach. Za przykład może posłużyć idea stworzenia festiwalu muzyki antyklerykalnej, na którym występowałyby zespoły jawnie antyklerykalne. Każdy, kto wyznaje wiarę w Boga, wie, że nie można oddzielić Kościoła od Chrystusa. Zatem propagowanie antyklerykalizmu w podtekście ma propagowanie nastrojów wrogich wobec Boga. Na wspomnianych festiwalach szczególne wzięcie miałyby mieć zespoły grające death metal. Nie trzeba być znawcą, aby wiedzieć, że metal zrodził się na fali fascynacji satanizmem.(ten temat w interesujący sposób omawia artykuł na Niezależnej.pl)

Zatem NIE jest realizacją linii programowej, którą Urban stworzył kilka dekad wcześniej, jako naczelny propagandysta PRL-u.

Przez pewien czas NIE miało wsparcie w postaci miesięcznika redagowanego przez żonę Urbana. Pismo nosiło tytuł „Zły”. Wydawane było od początku roku 1998 do marca roku 2000.

Już sama okładka wiele mówiła o tym periodyku. Przedstawiane były niezwykle drastyczne zdjęcia, które stanowiły zapowiedź artykułów zawierających wyjątkowo wnikliwe opisy makabrycznych morderstw i samobójstw. Dopełnieniem treści były wstrząsające zdjęcia. Zamieszczane informacje pochodziły m.in. z policyjnych kartotek.

Należy zapytać, jaki był cel wydawania pisma, które z całego bogactwa rzeczywistości skupiało uwagę czytelnika tylko na tym, co miało perfidnie zaatakować jego wyobraźnię. Czy specyficzny dobór treści nie przypomina znamiennego dla estetyki death kultu zła i brzydoty?

„Zły” ukazywał się przez krótki czas, jednak zdążył dotrzeć do pewnej grupy odbiorców, także nieletnich. NIE nadal ma krąg fanatycznych wyznawców, którzy nie polemizują z katolicyzmem a raczej wyrzucają z siebie nienawistne treści zgodne z nauczaniem redaktora. Można by rzecz, że są uczonymi w NIE.

Należy również spytać dlaczego we współczesnym świecie tzw. elitom nie zależy na ochronie promowanych przez chrześcijaństwo wartości, które ze swej natury służą wszystkim ludziom i czy obrona Kościoła jest tylko obroną interesów instytucji, czy raczej ochroną pewnego systemu etycznego, gwarantującego bezpieczeństwo każdemu człowiekowi.

11 listopada